wtorek, 22 października 2013

Ich liebe Berlin

Hej! Długo mnie tu nie było, ale nie będę się usprawiedliwiać brakiem czasu itp. Najwyższa pora na udostępnienie notki, która powstała dawno temu, bo aż w marcu.
Berlin, o którym będzie dziś mowa, oczarował mnie pod wieloma względami. Ze wszystkich europejskich miast, jakie udało mi się do tej pory zwiedzić, Berlin nadal pozostaje moim numerem jeden i jeżeli miałabym wybrać miejsce w Europie, w którym chciałabym zamieszkać, byłby to właśnie Berlin.

W marcu bieżącego roku po raz pierwszy miałam okazję odwiedzić naszych sąsiadów zza zachodniej granicy. Wraz z grupą znajomych wybraliśmy się na dwudniową wycieczkę do stolicy Niemiec. Głównym celem naszej podróży były Międzynarodowe Targi Turystyczne, a przy okazji postanowiliśmy zwiedzić miasto.

Kilka zdjęć z ITB Berlin:

Indianie z Peru ;)
Szejkowie z Dubaju ;)
                             
Tańczący i śpiewający Brazylijczycy :)
                                   
Polskie akcenty na ITB :)
Po opuszczeniu kompleksu Messe Berlin, gdzie odbywały się targi, udaliśmy się na Dworzec ZOO - miejsce, w którym w latach 70-tych i 80-tych spotykali się narkomani, m.in. Christiane F., dzięki której powstała książka "My, dzieci z Dworca ZOO"<klik>, a na jej podstawie nakręcono film. Sceny do filmu rejestrowano m.in. na Dworcu ZOO. W filmie gościnnie udział wziął David Bowie, który był idolem młodzieży w tamtych latach (osobiście również jestem jego fanką). Ze względu na to, że zarówno książka jak i film znajdują się w czołówce moich ulubionych, bardzo chciałam zobaczyć to miejsce i przy okazji wyjazdu do Berlina miałam taką możliwość, za co serdecznie dziękuję A., która świetnie spisała się zarówno jako kierowca, jak i przewodniczka, mimo iż był to nasz pierwszy wyjazd do Berlina :) .


Jeżeli chodzi o dworzec, to został on w dużym stopniu zmodernizowany, ale zachowano wiele elementów dawnego wystroju, dzięki czemu panujący tam klimat pobudza wyobraźnię i przywołuje obrazy z filmu.



Po opuszczeniu dworca udaliśmy się na krótki spacer, po czym pojechaliśmy do hotelu, żeby odpocząć, ponieważ na wieczór zaplanowaliśmy wycieczkę na Wieżę Telewizyjną, będącą jednym z symboli Berlina. Jest to czwarta pod względem wysokości budowla w Europie. Widok roztaczający się na panoramę miasta z okien kopuły umieszczonej 203 metry nad ziemią zrobił na nas duże wrażenie, nawet pomimo lekkiej mgły.



Drugiego dnia rano wyruszyliśmy zwiedzić miasto. Mroźny wiatr oraz śnieg nie ostudziły naszego zapału do zobaczenia kolejnych ciekawych miejsc i obiektów (głównie z zewnątrz z powodu ograniczonego czasu). Były to: plac Gendarmenmarkt, na którym znajduje się Sala Koncertowa, Niemiecka Katedra (obecnie muzeum historii Niemiec) i Francuska Katedra (obecnie platforma widokowa, restauracja i muzeum poświęcone hugenotom),


3/5 naszej ekipy przed salą koncertową ;)



Reichstag - siedziba niemieckiego parlamentu, Katedra Berlińska, Pomnik upamiętniający zagładę Żydów podczas II wojny światowej, Brama Brandenburska.




Przypadkowo wstąpiliśmy również na wystawę sztuki nowoczesnej, ku naszej radości wstęp do obiektu był darmowy :) .



Po kilkugodzinnym zwiedzaniu udaliśmy się do centrum handlowego, w celu odpoczynku, pożywienia się oraz zrobienia zakupów w supermarkecie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że w niedzielę, w centrum handlowym sklepy będą nieczynne. Wyjątek stanowiły jedynie bary szybkiej obsługi. W drodze do samochodu trafiliśmy na sklep, w którym można było podziwiać czekoladowe rzeźby w kształcie Wieży Telewizyjnej, Reichstagu i innych berlińskich symboli. Oczywiście, można było nabyć tam czekoladowe wyroby. To miejsce bardzo przypadło nam do gustu :) .




Berlin bardzo spodobał mi się pod względem architektonicznym. Nowoczesne budowle przeplatają się tam z zabytkami architektury.
Infrastruktura drogowa jest bardzo dobra. Kwestia proporcjonalności cen produktów do zarobków w Niemczech jest zupełnie inna niż u nas. Niestety nie możemy porównywać się z naszymi zachodnimi sąsiadami w większości aspektów, o czym sama się przekonałam.







Jedyne z czego jestem niezadowolona to pogoda. Byliśmy skrajnie wyczerpani i zmarznięci po kilku godzinach spacerowania, przez co niestety nie zwiedziliśmy wszystkich obiektów, które wcześniej planowaliśmy zobaczyć.
Wyjazd za granicę jeszcze bardziej uświadomił mi jak ważna jest znajomość języków obcych. Gdyby nie dobra znajomość angielskiego, w wielu przypadkach nie poradzilibyśmy sobie. Żeby zamówić coś do jedzenia lub picia trzeba znać chociaż podstawy języka obcego. Nigdy nie przepadałam za niemieckim i nie przykładałam się do nauki tego języka czego teraz trochę żałuję, ponieważ uważam, że oprócz języka angielskiego, to niemiecki jest najważniejszym językiem w tej części Europy. Dlatego żeby czegoś się uczyć, nie trzeba tego lubić, natomiast warto spróbować się przyzwyczaić ;) .
Z niecierpliwością czekam na powrót do Berlina, jednak chciałabym pojechać tam wiosną, żeby zobaczyć to miasto w kolorowej odsłonie.

sobota, 14 września 2013

Podsumowanie Eurotripu 2013

Drodzy Czytelnicy,
Opisałam już wszystkie miasta odwiedzone podczas Eurotripu 2013. Aby zakończyć serię notek dotyczących tegorocznych wakacji, przygotowałam niniejsze podsumowanie.
Dwa tygodnie minęły bardzo szybko i to jest jedyny znaczący minus tej wycieczki. W przypadku takiej podróży chciałoby się, żeby trwała co najmniej miesiąc, aby mieć więcej czasu na zwiedzenie poszczególnych miejsc i lepsze poznanie osób, z którymi się przebywa. Oczywiście muszę podkreślić, iż poznanych podczas Eurotripu ludzi będę wspominać bardzo pozytywnie. Nawet o tych, którzy moim zdaniem czasami zachowywali się nieco zaskakująco oraz frywolnie, będę myśleć z sentymentem, ponieważ każda zawarta znajomość udowadnia nam jak różni potrafią być ludzie, uczy nas tolerancji, a przebywanie pod jednym dachem z kimś nieznajomym, może być zabawnym i nietypowym doświadczeniem. Szczególnie podczas wakacyjnych wyjazdów, które wyzwalają w niektórych "odrobinę" szaleństwa.
Podczas Eurotripu poznałam wiele sympatycznych osób, z którymi od początku nawiązałam przyjacielskie relacje. Cały czas jesteśmy w kontakcie i może kiedyś uda nam się spotkać  w Polsce, lub umówić na wspólny wyjazd zagraniczny. Jeżeli ktoś z Was moi drodzy to czyta, to serdecznie Was pozdrawiam.
Organizację wycieczki oceniam na piątkę z plusem, ze względu na to, iż program zwiedzania był przemyślany i dobrze opracowany. W krótkim czasie zwiedziliśmy mnóstwo wspaniałych miejsc, co starałam się ukazać w serii notek. Piloci byli dobrze przygotowani do oprowadzania nas po europejskich metropoliach, przekazywali nam swoją wiedzę i służyli pomocą. Jednak aby nie było tak pięknie i cudownie, muszę im przyznać minusa za to, że czasami nie przywiązywali uwagi do dosyć podstawowych czynności, jak np. sprawdzanie obecności w autokarze. Jesteśmy dorośli, jednak uważam, że osoba sprawująca nadzór nad dużą grupą turystów, pewnych spraw powinna bezwzględnie przestrzegać. Ogólnie piloci byli bardzo sympatyczni, otwarci i imprezowi... ;)
Kolejną kwestią są imprezy tematyczne, na które już przed wyjazdem mieliśmy się przygotować poprzez zabranie odpowiednich strojów. Najbardziej spodobała mi się idea imprezy w stylu lat 80-tych, na którą mieliśmy się przebrać w śmieszne, kiczowate stroje. Niestety zabawa się nie doszła do skutku. Inne imprezy tematyczne, mimo iż odbyły się, w moim odczuciu minęły się z celem, ponieważ ich organizacja była nie do końca przemyślana.
Postanowiłam, że o innych niedociągnięciach nie będę pisać. Jako, że plusy znacznie przewyższają minusy, niemiłe sytuacje jestem w stanie puścić w niepamięć. Na zakończenie dodam, że wycieczka była zorganizowana przez biuro podróży Student Travel. Polecam wszystkim to biuro, ponieważ mają bardzo interesującą i bogatą ofertę wyjazdów. Myślę, że to nie była moja ostatnia podróż z tym biurem  (żeby było jasne, nikt nie płaci mi za reklamowanie tej firmy, to moja subiektywna opinia :) ) .

Dziękuję za uwagę wszystkim, którzy dobrnęli do końca serii Eurotrip. Mam nadzieję, że informacje zawarte na blogu będą dla Was przydatne.
Następna notka podróżnicza będzie dotyczyć Berlina. Po niej nastąpi zmiana tematyki na "Zdrowie i uroda". Zapraszam do obserwowania bloga i dzielenia się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzach.

piątek, 6 września 2013

J'adore la Cote D'Azur - Nicea

Eurotrip 2013, część V - Francja, Nicea

O Nicei niestety nie mogę napisać zbyt wiele, ponieważ byłam tam tylko 2 godziny. Jednak pierwsze wrażenie jakie zrobiło na mnie Lazurowe Wybrzeże jest bardzo pozytywne i jestem przekonana, że w najbliższym czasie wrócę tam na dłużej. Nie mam pojęcia kiedy nastąpi najbliższa okazja na ponowne odwiedzenie południa Francji, jednak chciałabym aby wydarzyło się to w przyszłym roku, ponieważ jestem oczarowana widokami i klimatem, jakimi uraczyła mnie Nicea. Idealną opcją byłaby objazdówka po najpopularniejszych miastach Lazurowego Wybrzeża czyli St. Tropez, Cannes i oczywiście dłuższy pobyt w Nicei. Zaletą tego miejsca jest przede wszystkim dostęp do ciepłego, lazurowego Morza Śródziemnego. Wzdłuż wybrzeża ciągnie się bulwar o długości 7 kilometrów, co daje fantastyczny efekt wizualny. Z jednej strony promenady budynki, za którymi mieści się miasto, z drugiej palmy, plaża i piękne, lazurowe morze. Już od samego wjazdu do Nicei można się zauroczyć w tym mieście.



Co robiliśmy w Nicei? Mieliśmy możliwość pójścia z pilotem wycieczki na taras widokowy, albo wykorzystać czas według własnego uznania. Kilka osób zdecydowało się podziwiać widoki z góry i byli zachwyceni, inni udali się do miasta lub na plażę. Ja, wraz z koleżankami najpierw poszłyśmy zwiedzić miasto, niestety ograniczenie czasowe nie pozwoliło nam na zbyt dalekie spacery. W związku z tym godzinę spędziłyśmy w mieście, a godzinę na plaży. W moim subiektywnym odczuciu Nicea ma w sobie "to coś". Jest to urok, którego nie da się opisać słowami, ani pokazać na zdjęciach. Oprócz tego miasto posiada zalety takie jak klimat (sezon letni trwa pół roku) i lokalizacja, przez co idealnie trafia w mój gust.
Spacerując po Nicei przechodziłam przez wąskie uliczki, wypełnione sklepami i restauracjami.






Jeżeli chodzi o Morze Śródziemne, muszę jeszcze raz podkreślić, iż woda jest ciepła i czysta, natomiast plaża jest zatłoczona i... kamienista. Nie ma piachu, jak na standardowym wybrzeżu, tylko duże kamienie, którymi można zranić sobie stopy (co mi się przydarzyło). Najlepiej zaopatrzyć się w klapki z solidną podeszwą i gruby koc, matę lub leżak (można skorzystać z dostępnych na plaży, zapewne za drobną opłatą), na którym będziecie wypoczywać.




Mam nadzieję, że niebawem uda mi się spełnić kolejne podróżnicze marzenie i ponownie wybrać się do Francji, lecz tym razem zatrzymać się na dłużej na Lazurowym Wybrzeżu.

Widok na promenadę, miasto i morze. Zdjęcie z wikipedia.en

czwartek, 29 sierpnia 2013

Lizbona :)

Eurotrip 2013 - część V. Portugalia - Lizbona

Podczas tygodniowego pobytu w Lagos mieliśmy możliwość wykupienia wycieczek fakultatywnych. Ponieważ od pewnego czasu interesowałam się stolicą Portugalii, postanowiłam skorzystać z okazji i jeden dzień przeznaczyć na wycieczkę do Lizbony. Nie żałuję tej decyzji, ponieważ jest to piękne miasto, obfitujące w wiele atrakcji turystycznych. Jedną z nich jest największe Oceanarium w Europie, do którego wybraliśmy się z grupą znajomych (wstęp 13 euro).





Kolejnym obiektem, który pokazała nam pani przewodnik był Klasztor Heronimitów w dzielnicy Belem. Klasztor zobaczyliśmy tylko z zewnątrz, ale sama architektura tej budowli robi imponujące wrażenie. Nie bez powodu obiekt został wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.

zdjęcie od chwytajacwpalcewiatr

Nieopodal Klasztoru Hieronimitów znajduje się wieża Torre De Belem, również wpisana na listę UNESCO. Jedna z największych atrakcji turystycznych Lizbony, usytuowana została u ujścia rzeki Tag do Oceanu. Pierwotnie (lata budowy 1515-1520) znajdowała się na środku rzeki, lecz ze względu na trzęsienie ziemi, które nawiedziło Lizbonę w 1755 roku, budowla została przeniesiona bliżej brzegu.


Następną atrakcją, którą zobaczyliśmy w dzielnicy Belem był Pomnik Odkryć Geograficznych. Wapienna konstrukcja w kształcie żagla powstała w 1960 roku dla uczczenia 500 rocznicy śmierci księcia Henryka Żeglarza. Przed pomnikiem znajduje się mozaika w kształcie róży wiatrów przedstawiająca mapę świata.



W pobliżu wieży wzniesiono most, będący kopią słynnego Golden Gate, znajdującego się w San Francisco.


W Lizbonie mieliśmy okazję skosztować najpopularniejszych portugalskich ciasteczek Pasteis de Belem.
Najprościej rzecz ujmując jest to ciasto francuskie z nadzieniem budyniowym, chociaż ich oryginalna receptura jest pilnie strzeżona. Posypane odrobiną cynamonu smakują wyśmienicie ;) .


Będąc w Lizbonie udaliśmy się do dzielnicy Alfama, która jest najstarszą dzielnicą miasta, także wpisaną na listę UNESCO. Alfama położona jest na wzgórzu, na którego szczycie wznosi się Zamek Świętego Jerzego. Prowadzą do niego wąskie, strome i kręte uliczki. Ta część miasta posiada nietypowy klimat i urok, ze względu na to, że jej architektura pozostała niezmieniona od czasów średniowiecza. Alfama, jako jedno z niewielu miejsc w Lizbonie, nie poddała się trzęsieniu ziemi z 1755 roku. Podczas pobytu w stolicy Portugalii warto zobaczyć tę część miasta, a piękne widoki na miasto i rzekę Tag można podziwiać z tarasu widokowego Miradouro das Portas do Sol.



Następnie poszliśmy do dzielnicy Baixa, stanowiącej centrum Lizbony. W tej części miasta znajduje się najpopularniejszy w Lizbonie plac, zwany Praca do Comercio, gdzie usytuowany został posąg króla Józefa I.




W taki oto sposób spędziliśmy dzień w portugalskiej stolicy. Oczywiście opis i zdjęcia nie ukazują w pełni uroku miasta, ale uważam, że można to uznać za przedsmak tego, co zobaczycie wybierając się do Lizbony na dłużej.