środa, 15 października 2014

Bułgaria, Golden Sands

Jesienią od zawsze zaczyna się szkoła, a w knajpach zaczyna się picie...

Nadeszła jesień, a ja rozpoczęłam ostatni rok studiów. Oznacza to, że trzeba wziąć się w garść i zacząć pisanie pracy magisterskiej. Z tego powodu powracam do prowadzenia bloga! Jako, że pisanie pracy odkładam na ostatnią chwilę, jak wszystkie obowiązki w moim życiu ;), zajmę się pisaniem czegoś innego i będę sobie wmawiać, że notki na blog są ważniejsze (a w każdym razie przyjemniejsze do pisania). W pierwszej notce w nowym sezonie opiszę Wam moją wakacyjną podróż do Bułgarii.

Bułgaria, dla jednych nic specjalnego, dla innych najcudowniejsza i niepowtarzalna. Moja opinia znajduje się mniej więcej po środku (6/10). Podczas 30-godzinnej podróży autokarem miałam dużo czasu na analizę otoczenia (a w drodze powrotnej na uporządkowanie wspomnień), gdyż mało spałam, czytać też nie mogłam, ponieważ bolała mnie głowa i w ogóle wszystko (wzięłam na drogę książkę pt. Dziewczyny do wynajęcia, którą przeczytałam dopiero po powrocie do Polski i mogę Wam ją polecić jako lekką i przyjemną lekturę na jesienne wieczory). Aby dotrzeć do Bułgarii musieliśmy przejechać przez Słowację, Węgry, Rumunię. Wydawało mi się, że im dalej tym biedniej i brudniej. W Rumunii szwendało się pełno bezpańskich, zabiedzonych psów, których było mi trochę szkoda. Po przekroczeniu granicy bułgarskiej nadal nie było efektu wow, na który niecierpliwie czekałam, natomiast świadomość, że podróż autokarem powoli dobiega końca, wprawiła mnie w nieco lepszy nastrój :) .
Uwaga: Przy wjeździe do Bułgarii wypada mieć coś (%) dla celników, inaczej są wredni. Nam się upiekło i chociaż nie byliśmy odpowiednio przygotowani, celnik po chwili namysłu łaskawie przepuścił autokar pełen studentów.
Miasta przez które przejeżdżaliśmy, kolokwialnie pisząc szału nie robiły - bynajmniej na mnie nie wywarły wrażenia stare budynki i rozklekotane trolejbusy. Natomiast ładnie zrobiło się w Warnie, a stamtąd zostało tylko 17 km do docelowego miejsca naszej podróży, czyli do Złotych Piasków.
Złote Piaski to kurort turystyczny, który w sezonie wakacyjnym tętni życiem przez całą dobę. Byłam tam na przełomie sierpnia i września, więc turystów było mniej niż w lipcu, lecz na plaży nadal panował tłok. Oczywiście przewaga Polaków, więc można poczuć się prawie jak w domu ;) . Nasza wycieczka została podzielona na trzy hotele. Znów trafiłam na moim zdaniem najlepszy z możliwych hoteli, gdzie zostałam zakwaterowana w całkiem ładnym pokoju, ulokowanym na najwyższym, 15stym piętrze. Z balkonu roztaczał się zapierający dech w piersiach widok na Złote Piaski oraz na Morze Czarne.



Widok z balkonu <3


Zdecydowałam się na wykupienie opcji All Inclusive, co oznaczało nieograniczony dostęp do jedzenia i picia podczas śniadania, obiadu i kolacji. Do naszej dyspozycji był również open bar czynny do godziny 22:00 (mógłby być godzinę dłużej ;) ). Złote Piaski oceniam bardzo pozytywnie, ponieważ oferowały to czego oczekiwałam: ciepłe morze, piaszczystą plażę, piękną pogodę, mnóstwo nocnych klubów, punktów gastronomicznych, straganów, no i wszędzie było blisko. 





Park wodny Aquapolis



Wieża Eiffla w Złotych Piaskach :)
Czas spędzony w Złotych Piaskach starałam się w 100% czynnie wykorzystać. W ciągu dnia plażing, wieczorem wyjścia na miasto i tak każdego dnia. Mnie się takie wakacje jak najbardziej podobają i mogłabym spędzić w ten sposób znacznie więcej niż 8 dni, ale to sprawa indywidualna. Osoby preferujące ciszę i spokój oraz nastawione na zwiedzanie nie będą usatysfakcjonowane dłuższym pobytem w Złotych Piaskach.

Wycieczka do Warny

Wraz z grupą znajomych pojechaliśmy do Warny. Można było wykupić wycieczkę fakultatywną z biura podróży, natomiast znacznie taniej wyniosło nas samodzielne zorganizowanie wyjazdu, ponieważ za taksówkę (7-osobową) w obie strony (ok. 35 km) zapłaciliśmy 9 lewa (ok. 18 zł) od osoby. Zwiedziliśmy centrum miasta, udaliśmy się na podwieczorek do restauracji, gdzie zdecydowałam się na spróbowanie sałatki szopskiej, będącej narodową bułgarską sałatką. W sumie podróż do Warny kosztowała mnie około 40 zł, więc cena jak najbardziej w porządku.


Katedralna Cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy

Sałatka szopska
Bułgarski "Top Model" <3
Przydatne informacje dla turystów:

- Kup wino! Przywieź tyle butelek, ile zdołasz udźwignąć, ponieważ Bułgaria słynie z dobrych i niedrogich win. (OK, w Polsce też można kupić bułgarskie wino, ale to już nie to samo :D)
- Kup kosmetyki :) Bułgaria specjalizuje się w uprawie róż, z racji czego popularne są tam kosmetyki zawierające słynny na skalę światową olejek różany. Jakość tych produktów jest bardzo dobra, a cena niska. Oprócz kosmetyków różanych, które można kupić niemal na każdym straganie, polecam odszukać sklep/stragan z kosmetykami bułgarskiej firmy Refan. Niestety kupiłam tylko jeden balsam do ciała, który okazał się fenomenalny. Urzekł mnie przepięknym zapachem czarnego bzu i jogurtu oraz konsystencją, która szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Jeżeli wrócę jeszcze do Bułgarii, zrobię zapas balsamów Refan na dwa lata ;)
- Nie wdawaj się w dyskusje z ludźmi, którzy chcą sprzedać Ci na ulicy narkotyki lub rozmienić pieniądze po korzystniejszej cenie, niż oferuje kantor. Jeżeli zaczniesz z nimi rozmawiać, stracisz w najlepszym przypadku czas.
- Nie rozmieniaj pieniędzy w kantorach na mieście, zrób to w kantorze hotelowym.
- Nie wychodź sam/a w nocy! Jeżeli idziesz do klubu, na spacer, na plażę czy gdziekolwiek w godzinach nocnych, idź wyłącznie z grupą znajomych. Nie odłączaj się od towarzystwa i nie pozwalaj, aby ktoś zdecydował się na samotny powrót do hotelu. W tym przypadku rozsądek powinien mieć przewagę nad odwagą i dumą.
- Będąc w Złotych Piaskach odwiedź Warnę oraz Bałczik. W Bałcziku nie byłam, ale koleżanki pojechały na wycieczkę fakultatywną, którą bardzo sobie chwaliły, co wcale mnie dziwi gdy widzę takie zdjęcia:



Do Bułgarii jeszcze wrócę, jeżeli nie za rok (mam już pomysł na następne lato - życzcie mi powodzenia w jego realizacji), to koniecznie w najbliższe niezaplanowane wcześniej wakacje :)

PS Dziękuję :*

niedziela, 5 stycznia 2014

Dieta? Moda? Styl życia?

Cześć! Kopę lat mnie tu nie było. Ale nie tylko tutaj. Przez ostatnie tygodnie zaniedbałam wszelkie portale społecznościowe, fora i blogi, które odwiedzam, lub na których się udzielam... nawet Pudelka nie czytałam regularnie, a to już o czymś świadczy ;) .
...
W tym miejscu chcę przytoczyć znane wszystkim słowa: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" oraz "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Nigdy o tym nie zapominajcie.

Przechodząc do konkretów: Dzisiejsza notka nie będzie o kosmetykach, tak jak sugerowałam poprzednio. Kosmetyki mogą poczekać, choć zastanawiam się, czy w ogóle będę poruszać ten temat w czasach, kiedy co drugi blog jest modowo-kosmetyczny. Dziś będzie o diecie, modzie, stylu życia - jednym słowem tematem dzisiejszej notki jest WEGETARIANIZM. Szacuje się, że w Polsce jest milion wegetarian. Nie wiem na jakiej zasadzie określono tę liczbę, ale jeżeli to prawda, to wynik jest całkiem zadowalający i niosący nadzieję na dalszy postęp.
Jestem wegetarianką od około 7 lat. Decyzję o wykluczeniu mięsa z mojego jadłospisu podjęłam w wieku 16-stu lat. Była to wyłącznie moja decyzja, na nikim się nie wzorowałam, a tym bardziej nikt mnie do tego nie namawiał. Wręcz przeciwnie, niektórzy nadal dziwią się, jak można nie jeść mięsa i nieraz podczas obiadu, podsuwają mi pod nos schabowego lub udko, ale ja zawsze grzecznie dziękuję. Nie rusza mnie to i w ogóle nigdy nie mam ochoty na "padlinę", nawet gdy przyrządza ją najznakomitszy szef kuchni ever (czyt. moja babcia ;) ). W związku z tym, że jestem wege, ludzie zadają mi ciekawe pytania, a ich częstotliwość i powtarzalność czasami doprowadzają mnie do śmiechu. Dziś oficjalnie rozwieję Wasze wątpliwości :) .

1) Nie jesz mięsa? To co Ty właściwie jesz?

Piramida żywieniowa człowieka wygląda tak:


Jak widać mięso nie zajmuje znaczącej pozycji na piramidzie. Jest obok nabiału, prawie na samym szczycie, co nie oznacza, że jest najważniejsze. Gdyby tak było, to słodycze i wszelkie tłuszcze powinny przodować w naszej diecie, a wszyscy wiedzą, że to wcielone zło. Otóż według piramidy podstawą żywienia człowieka są produkty zbożowe, owoce i warzywa. Mięso nie jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania, dlatego na pytanie co ja właściwie jem, mogę odpowiedzieć: Wszystko oprócz mięsa! Ale mięsożercy taka odpowiedź nie satysfakcjonuje, dlatego odbija piłeczkę i pyta: A co to jest wszystko oprócz mięsa? (Wtedy myślę: OMG, zero wyobraźni!) Odpowiadam: Produkty zbożowe, owoce, warzywa, nabiał, produkty sojowe, no i słodycze też :) . Co prawda meat eater nadal nie jest zadowolony i pyta np. co jem na obiad, na co mówię, że zupę (ubóstwiam domowe zupy), ziemniaczki, surówkę, kotlety sojowe, pierogi, krokiety, naleśniki, pizzę itd. (oczywiście nie wszystko na raz ;) ) .
Dla zobrazowania, moja dieta wygląda tak:


A tak wygląda ogólne wyobrażenie o diecie wegetariańskiej ;-)


2) Ale ryby jesz? Przecież ryby to nie mięso?

Nie, ryb też nie jem. Nie jem niczego, co ma oczy ;) . Kurt Cobain (Nirvana) w piosence Something In The Way śpiewa, że nie ma nic złego w jedzeniu ryb, ponieważ nie mają żadnych uczuć (It's okay to eat fish 'Cause they don't have any feelings). Mimo, iż uwielbiam twórczość Cobaina, nie zgodzę się z nim w tej kwestii, ponieważ ryby, jak wszystkie stworzenia, czują strach i ból. Nie wiem jak wygląda ich życie uczuciowe (czy przywiązują się do siebie, zakładają rodziny, żyją długo i szczęśliwie itp. ;-) ), ale w czasach, w których niektórzy ludzie są bezduszni i pozbawieni empatii czego wymagać od ryb? Czy tych ludzi też można "zjeść", bo nie mają uczuć ;) ? Ja podziękuję.

3) Przez to, że nie jesz mięsa, pewnie nie możesz uprawiać sportu?

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby uprawiać sport, choć osobiście wysiłek fizyczny nie jest dla mnie codziennością. Owszem, zdarza mi się od czasu do czasu poćwiczyć, biegać, od 16-stego do 19-stego r.ż. byłam członkinią lokalnego zespołu tanecznego i nie działo mi się nic złego, nigdy nie byłam osłabiona, wręcz przeciwnie, wysiłek fizyczny zawsze dodaje energii, potrzebna jest tylko motywacja do ćwiczeń, a tej często brak. Odpowiednio zbilansowana dieta również odgrywa ważną rolę w życiu sportowca, ale nie trzeba być mięsożercą, żeby ćwiczyć. Wielu sportowców to wegetarianie/weganie, a informacje na ten temat można znaleźć w internecie.

4) Co Cię skłoniło do przejścia na wegetarianizm?

Właściwie ciężko powiedzieć co tak naprawdę miało decydujący wpływ na moją decyzję. Na pewno fakty na temat współczesnego jedzenia, o których dowiadywałam się jeszcze zanim zostałam wege, skłoniły mnie do refleksji. Również sam proces powstawania mięsa (od hodowli zwierząt, do momentu, kiedy mięso trafia na sklepowe półki) jest dla mnie nieetyczny i nieestetyczny. Nigdy nie byłam miłośniczką wyrobów mięsnych, dlatego decyzja o całkowitej rezygnacji z mięsa nie była trudna i nie żałuję jej, ponieważ zwyczajnie nie jest mi ono do szczęścia potrzebne.

5) Czy przeszkadza Ci kiedy ktoś je mięso w Twojej obecności?

Absolutnie nie. W przeciwnym razie musiałabym zerwać kontakt z rodziną i znajomymi i wyprowadzić się na bezludną wyspę. Szanuję wybór innych i również chciałabym, żeby miłośnicy mięsa wykazywali większą tolerancję wobec wegetarian/wegan i aby nikt troskliwie lub złośliwie nie podsuwał nam pod nos tłustego schaboszczaka, ani nie próbował karmić pysznym niedzielnym rosołkiem, gotowanym na kurczaku z supermarketu. Bardzo mnie cieszy, kiedy spotykam na swojej drodze kogoś, kto podziela moje zdanie, ale jeśli ktoś zajada się przy mnie kiełbasą (wypełnioną w większości mięsem oddzielonym mechanicznie <klik> ), zwyczajnie życzę smacznego.

Na Facebook'u jest pewien Fan Page promujący wegetarianizm i weganizm. Admini codziennie wrzucają bardzo motywujące zdjęcia, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że moja decyzja była słuszna i czuję się dumna, że swoim postępowaniem ograniczam cierpienie innych istot, a przy okazji, jako zdeklarowana miłośniczka zwierząt, nie czuję się hipokrytką.

Kilka motywujących zdjęć z profilu Vegetarian:






Wegetarian i mięsożerców zapraszam do wyrażania swoich opinii. Proszę tylko o kulturę i wzajemny szacunek w wypowiedziach. Niestosowne komentarze będą usuwane :) .
Pozdrawiam, dbajcie o siebie.

wtorek, 22 października 2013

Ich liebe Berlin

Hej! Długo mnie tu nie było, ale nie będę się usprawiedliwiać brakiem czasu itp. Najwyższa pora na udostępnienie notki, która powstała dawno temu, bo aż w marcu.
Berlin, o którym będzie dziś mowa, oczarował mnie pod wieloma względami. Ze wszystkich europejskich miast, jakie udało mi się do tej pory zwiedzić, Berlin nadal pozostaje moim numerem jeden i jeżeli miałabym wybrać miejsce w Europie, w którym chciałabym zamieszkać, byłby to właśnie Berlin.

W marcu bieżącego roku po raz pierwszy miałam okazję odwiedzić naszych sąsiadów zza zachodniej granicy. Wraz z grupą znajomych wybraliśmy się na dwudniową wycieczkę do stolicy Niemiec. Głównym celem naszej podróży były Międzynarodowe Targi Turystyczne, a przy okazji postanowiliśmy zwiedzić miasto.

Kilka zdjęć z ITB Berlin:

Indianie z Peru ;)
Szejkowie z Dubaju ;)
                             
Tańczący i śpiewający Brazylijczycy :)
                                   
Polskie akcenty na ITB :)
Po opuszczeniu kompleksu Messe Berlin, gdzie odbywały się targi, udaliśmy się na Dworzec ZOO - miejsce, w którym w latach 70-tych i 80-tych spotykali się narkomani, m.in. Christiane F., dzięki której powstała książka "My, dzieci z Dworca ZOO"<klik>, a na jej podstawie nakręcono film. Sceny do filmu rejestrowano m.in. na Dworcu ZOO. W filmie gościnnie udział wziął David Bowie, który był idolem młodzieży w tamtych latach (osobiście również jestem jego fanką). Ze względu na to, że zarówno książka jak i film znajdują się w czołówce moich ulubionych, bardzo chciałam zobaczyć to miejsce i przy okazji wyjazdu do Berlina miałam taką możliwość, za co serdecznie dziękuję A., która świetnie spisała się zarówno jako kierowca, jak i przewodniczka, mimo iż był to nasz pierwszy wyjazd do Berlina :) .


Jeżeli chodzi o dworzec, to został on w dużym stopniu zmodernizowany, ale zachowano wiele elementów dawnego wystroju, dzięki czemu panujący tam klimat pobudza wyobraźnię i przywołuje obrazy z filmu.



Po opuszczeniu dworca udaliśmy się na krótki spacer, po czym pojechaliśmy do hotelu, żeby odpocząć, ponieważ na wieczór zaplanowaliśmy wycieczkę na Wieżę Telewizyjną, będącą jednym z symboli Berlina. Jest to czwarta pod względem wysokości budowla w Europie. Widok roztaczający się na panoramę miasta z okien kopuły umieszczonej 203 metry nad ziemią zrobił na nas duże wrażenie, nawet pomimo lekkiej mgły.



Drugiego dnia rano wyruszyliśmy zwiedzić miasto. Mroźny wiatr oraz śnieg nie ostudziły naszego zapału do zobaczenia kolejnych ciekawych miejsc i obiektów (głównie z zewnątrz z powodu ograniczonego czasu). Były to: plac Gendarmenmarkt, na którym znajduje się Sala Koncertowa, Niemiecka Katedra (obecnie muzeum historii Niemiec) i Francuska Katedra (obecnie platforma widokowa, restauracja i muzeum poświęcone hugenotom),


3/5 naszej ekipy przed salą koncertową ;)



Reichstag - siedziba niemieckiego parlamentu, Katedra Berlińska, Pomnik upamiętniający zagładę Żydów podczas II wojny światowej, Brama Brandenburska.




Przypadkowo wstąpiliśmy również na wystawę sztuki nowoczesnej, ku naszej radości wstęp do obiektu był darmowy :) .



Po kilkugodzinnym zwiedzaniu udaliśmy się do centrum handlowego, w celu odpoczynku, pożywienia się oraz zrobienia zakupów w supermarkecie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że w niedzielę, w centrum handlowym sklepy będą nieczynne. Wyjątek stanowiły jedynie bary szybkiej obsługi. W drodze do samochodu trafiliśmy na sklep, w którym można było podziwiać czekoladowe rzeźby w kształcie Wieży Telewizyjnej, Reichstagu i innych berlińskich symboli. Oczywiście, można było nabyć tam czekoladowe wyroby. To miejsce bardzo przypadło nam do gustu :) .




Berlin bardzo spodobał mi się pod względem architektonicznym. Nowoczesne budowle przeplatają się tam z zabytkami architektury.
Infrastruktura drogowa jest bardzo dobra. Kwestia proporcjonalności cen produktów do zarobków w Niemczech jest zupełnie inna niż u nas. Niestety nie możemy porównywać się z naszymi zachodnimi sąsiadami w większości aspektów, o czym sama się przekonałam.







Jedyne z czego jestem niezadowolona to pogoda. Byliśmy skrajnie wyczerpani i zmarznięci po kilku godzinach spacerowania, przez co niestety nie zwiedziliśmy wszystkich obiektów, które wcześniej planowaliśmy zobaczyć.
Wyjazd za granicę jeszcze bardziej uświadomił mi jak ważna jest znajomość języków obcych. Gdyby nie dobra znajomość angielskiego, w wielu przypadkach nie poradzilibyśmy sobie. Żeby zamówić coś do jedzenia lub picia trzeba znać chociaż podstawy języka obcego. Nigdy nie przepadałam za niemieckim i nie przykładałam się do nauki tego języka czego teraz trochę żałuję, ponieważ uważam, że oprócz języka angielskiego, to niemiecki jest najważniejszym językiem w tej części Europy. Dlatego żeby czegoś się uczyć, nie trzeba tego lubić, natomiast warto spróbować się przyzwyczaić ;) .
Z niecierpliwością czekam na powrót do Berlina, jednak chciałabym pojechać tam wiosną, żeby zobaczyć to miasto w kolorowej odsłonie.